niedziela, 26 maja 2013

Bociany i bocianiuki kapickie - życie rodzinne

Kapice bez bocianów to rzecz dla mnie niewyobrażalna. Każde prawie gospodarstwo ma swoje bociany na stodole, domu lub pobliskim słupie sieci energetycznej. Bywa, że w czas sianokosów zlatuje się ich ponad setka na jedną łąkę. Przylatują do Kapic w marcu lub na początku kwietnia, odmierzając coroczny, cykliczny obrót koła czasu. Są wypatrywane i oczekiwane jak zwiastun, zapowiedź wiosennego odrodzenia. Kiedy się opóźniają, niepokoję się o to, co dzieje się z moimi bocianami. Najpierw pojawia się on, pan bocian i zaczyna remont bocianiego domu. Zbiera gałęzie i znosi je do gniazda. Kilka dni po nim pojawia się pani bocian. Ich gody to wspaniałe widowisko. Pan i pani bocian opiekują się dziećmi wspólnie. Bocianiuki rosną szybko i dostarczanie im odpowiedniej ilości pokarmu to dla rodziców poważne wyzwanie. W pewnym momencie stają się na tyle duże, że dorosłe ptaki nocują na dachu mojego domu, bo w gnieździe robi się już coraz ciaśniej. W sierpniu odlatują. Trudno ten moment zarejestrować, bo w przeciwieństwie do żurawi nie gromadzą się na noclegowisku przez wiele nocy. U mnie w Kapicach ich odlot poprzedziło wspaniałe widowisko. Późnym popołudniem z kapickich gniazd, w jednej chwili zerwały się młode ptaki i zebrały w jedno stado nad moim domem. Wyglądało to jakby się goniły, bawiły w berka. Trwało to jednak tak krótko, że nie zdążyłem pobiec po aparat fotograficzny. Po chwili tej rozszalałej podniebnej gonitwy odleciały i usiadły na nieodległej łące. Do gniazd już na noc nie powróciły. Ostatni raz zobaczyłem je wczesnym rankiem następnego dnia , śpiące na pobliskim polu. Jeszcze tego samego ranka, poderwały się do lotu i powtórnie zobaczyłem je dopiero wiosną.

















P.S. Bocianie zdjęcia i opis z kapickich sianokosów oraz sejmiku bocianiego umieszczę w osobnych postach. Pozdrowienia. Igor

1 komentarz:

  1. właściciel czasu

    Siedzę nad stawem i rzucam kamyki
    Patrząc jak żaby robią uniki
    Po drugiej stronie rzęsistej wody
    Żabom przygląda się bociek młody

    Słońce już mocno w plecy grzeje
    Z pastwiska krowy pędzi pastuszek
    A ja się do nich cały śmieję
    Bo ja do domu iść nie muszę

    Mam wodę, żaby i jeszcze las
    I nic nie muszę – bo mam czas

    OdpowiedzUsuń