Za oknem śnieg. Biel miesza się z szarością. Słońce schowało się za chmurami i skąpi swego blasku.
Dla kontrastu odkładam zimową aurę na później i powracam do letniego, czerwcowego poranka. Za plecami pozostał zachód księżyca. Droga wiedzie prosto ku blaskowi wschodzącego słońca, przez czerwienie i żółcie rozlane w przestrzeni pomiędzy łąkami i nadbiebrzańskim niebem. Wszystko wokół otula delikatna materia mgieł. Jest tak cicho, że własny oddech wydaje się być hałasem. Cisza otula tak jak mgła, wtedy nadlatują żurawie. W takiej ciszy i przestrzeni ich klangor brzmi szczególnie dojmująco i przenikliwie, zaś ich ciemne sylwetki, chociaż same w sobie niewielkie, przyciągają wzrok tak, że trudno go od nich oderwać.
Świetne...
OdpowiedzUsuńAle piękne!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia robisz!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia i pomyśleć że można takie fotki wykonać :)
OdpowiedzUsuńPiękne oraz bardzo inspirujące 😉
OdpowiedzUsuńZjawiskowe, warto wcześniej wstać.
OdpowiedzUsuń