sobota, 15 kwietnia 2017

Łosiowe safari nad Ełkiem.

     Klępa spotkana nad Ełkiem wyszła z trzcinowisk. Nie odbiegła daleko, zatrzymała się, przyjrzała mi się uważnie, po czym ruszyła nieśpiesznie dalej. Zatrzymała się przy drodze biegnącej przez grąd i przyklękła, aby dosięgnąć jakiegoś swojego wiosennego przysmaku. Miejsce na trochę dłuższy  popas wybrała nieodległe. Pozostała na tym samym grądziku. Żerowała długo. Następnie zniknęła na chwilę w wierzbowej gęstwinie. Siłą woli zaklinałem rzeczywistość, licząc na to, że przebiegnie przez wijącą się czarną, wyjeżdżoną w torfie drogę. Torfowe koleiny wiodły pomiędzy ogłowionymi wierzbami, co kojarzyło się nieodparcie z bramą na bagna. No i spełniło się moje fotograficzne oczekiwanie - klępa przekroczyła moją bramę na bagna. Potem przeszła przez rozlewiska i pięknie wpisała się w nadrzeczny pejzaż. Zniknęła w trzcinach, ale rzeki nie przepłynęła. Napotkałem ją ponownie już po chwili, wybiegła z trzcin, przebiegła przede mną rozbryzgując malowniczo wodę. Zatrzymała się jednak na najbliższym wyniesieniu łąki i zajęła się swoimi sprawami, ignorując moją obecność, chociaż byłem cały czas w zasięgu jej wzroku. Wycofałem się powoli. Byłem już daleko od niej, a ona trwała dalej niezmiennie w tym samym miejscu.
     To, co oprócz niecodziennego zachowania się łosia,  jest w tej historii wspaniałe, to fakt, że to samo zwierzę, prawie w tym samym miejscu sfotografowałem na tle trzcin, grądu, utorfionej drogi, nadrzecznego rozlewiska, odległych brzezin i wierzbowych zakrzaczeń. Jak na jedno miejsce, jednego łosia i jedno spotkanie jest to nadzwyczajne bogactwo i zróżnicowanie krajobrazowe. Dochodzi do tego światło łagodne i wyraziste równocześnie oraz urok barwy starego złota.
Wszystko to razem składa się na wyjątkowość, niepowtarzalność biebrzańskch klimatów i sprawia, że dla mnie łosie najpiękniej wyglądają w okolicach Kapic.













środa, 12 kwietnia 2017

Bataliony

Bataliony jak co roku znakomicie wpisują się w nadbiebrzański pejzaż. To stado napotkałem tuż przy wąskiej, bocznej asfaltowej drodze. Nie odleciały nawet gdy zatrzymałem samochód. Bardziej niepokoi je i płoszy ludzka sylwetka.



Niestety, wkrótce nadjechał rowerzysta. W końcu droga to droga. Ptaki zerwały się i odleciały na łąkę kilkaset metrów dalej.


Zdążyłem jeszcze  wysiąść z samochodu i sfotografować ptaki w locie, co z uwagi na szybkość i zwrotność ich lotu nie zawsze się udaje. Tak zakończyła się dla mnie ich obserwacja. To co zobaczyłem i tak było wspaniałym widowiskiem, chociaż trwało zaledwie niecałe dziesięć minut.







czwartek, 6 kwietnia 2017

Kapickie sarny.

   Niedawno pisałem o tym, że każdy klejnot wymaga oprawy. Ta oprawa to w przypadku kapickich saren rozległa przestrzeń, mglistość, łagodne światło oraz barwy, które tutaj, wczesnym porankiem, bywają wyraziste i delikatne równocześnie. W takiej scenerii zarówno spokojne żerowanie, jak i widowiskowe sarnie harce, prezentują się znakomicie.
   A wszytko to dzięki parowaniu wody z torfowisk, dzięki któremu powietrze wysyca się wilgocią, co z kolei rozprasza światło i sprawia że barwy delikatnieją. Widać woda niezbędna jest człowiekowi nie tylko do fizycznej egzystencji. Współtworzy też magię nadbiebrzańskiego pejzażu.








http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=264