niedziela, 31 lipca 2016

Przebudzenie śródłączne.

     Moja działka graniczy z łąką, na której sąsiad wypasa wiosną i latem  konie. Koniom towarzyszą zazwyczaj bociany. Kiedy konie zgryzą łąkę tak, że nie mają już co jeść, przenoszone są na jakiś czas w inne miejsce. Zawsze wtedy czekam na to, kiedy powrócą pod moje okna i taras., aby swoją obecnością cieszyć oczy i serce. Trudno to opisać słowami takie zapatrzenie w kapickie pejzaże, zaludnione końmi, krowami, bocianami, żurawiami, łosiami.
    Latem dobrze jest tutaj  sypiać na zewnątrz, nie odgradzając się szczelnie czterema ścianami domu.
W trakcie jednej z takich pogodnych nocy z łąki dobiegało ściszone końskie chrapanie. Konie tej nocy pozostały bowiem na przydomowym pastwisku.
    Kiedy noc przeistaczała się w dzień, a  mrok w miękką szarość, zaczęły się wyłaniać z czerni końskie sylwetki. Wschód słońca dopiero miał się zaczynać. Słychać było ciche rżenie budzących się zwierząt. Prawie wszystkie jeszcze spały, podniosła się tylko jedna klacz.


Robiło się coraz jaśniej. Kolejne konie budziły się i wstawały, a ptaki zaczynały swój poranny koncert. powietrze było rześkie, wilgotne i chłodne. A w tle cisza. Koguty zaczynały dopiero piać, zapowiadając nadejście dnia.







Do koni zaczęły dołączać bociany.


Słońce wzeszło nad horyzont. Zaczął się dzień.


Ten, kto budził się do dnia zgodnie z naturalnym rytmem przejścia z nocy w dzień wie, że czas ma wtedy bieg najbliższy człowieczej naturze.







środa, 27 lipca 2016

Kapickie łąki.

Zanim słońce wzejdzie nad horyzont odzywają się żurawie. Ich klangor jest przenikliwy. Słychać go z daleka. Jest jeszcze szarawo i lekko mglisto. Widoczność nie jest najlepsza, kształty miękkie i rozpływające się. Trzeba się dobrze przypatrzyć, aby zobaczyć żurawie sylwetki.


Jest lato. Brzasku praktycznie prawie nie ma. Słońce wschodzi pośpiesznie.




Szybko robi jasno. Trzeba się śpieszyć zanim światło stanie się zbyt jaskrawe i zacznie wypalać kolory. Nie wszystkie łąki zostały skoszone. Te pozostawione same sobie przypominają barwne i gęste kobierce


Aby dostrzec pośród tych zarosłych tych sarny należy być uważnym.




Skwar letniego dnia, owady i duchota  wkrótce wyganiają zwierzęta z otwartych, nieosłoniętych  przestrzeni. Powracają na łąki późnym popołudniem, lub najczęściej dopiero około zachodu słońca.




Słońce już zaszło. Dzień zaczął się od żurawi i na nich się zakończył. Tym razem, też było je bardziej słychać, niż widać. Ich tęskne wołanie dochodzi aż do głębi człowieczego serca.



piątek, 22 lipca 2016

Światło - barwa i blask

     Powiedzenie "bezkrwawe łowy" dobrze opisuje pasję jaką jest fotografowanie. Już samo przygotowanie do tychże łowów to swoisty rytuał, pełen napięcia i oczekiwania. Potem już tylko czujne i skupione wypatrywanie.  Przyroda nie poddaje się jednak łatwo. Bywa, że nie pomaga ani zasiadka, ani podchód, ani podjazd, bo, wiatr wieje nie z tej strony lub chwilę wcześniej coś wypłoszyło łanie, sarny i inne zwierzęta  z otwartej przestrzeni. Pogoda też ma tu znaczenie. Czasami po prostu brakuje zwykłego szczęścia, a stan wyczekiwania czegoś nadzwyczajnego trwa nadal.
     Bywa wtedy, że zamiast spotkania z wilkiem lub łosiem wydarzeniem staje się światło, jego barwa, blask, krótkotrwałe zazwyczaj kaprysy. W takich sytuacjach to, co codzienne, staje się na chwilę niezwykłe w swojej urodzie. To też jest częścią bezkrwawych łowów, bo przecież chodzi tutaj nie tylko o dokumentowanie przyrodniczych  rzadkości i kolekcjonowanie gatunków, ale też wrażliwość i poszukiwanie piękna, a ono skrywa się wokół za zasłoną codzienności i przyzwyczajenia. Światło blaskiem i barwą wydobywa je z ukrycia i wyodrębnia z tła, tak jest i z diamentami. 
                                                      
                                                            Barwa





                                                              Blask







piątek, 15 lipca 2016

Kapickie konie.

    Lato tego roku to nie tylko jaskrawość i żar. To także czas burz, ale zanim burza nadejdzie bywa parno i duszno. Taka aura uaktywnia owady. Trudno jest wtedy wytrzymać na łąkach nie tylko człowiekowi, także i zwierzętom. Duchota i owady dokuczają zarówno tym dzikim, jak i udomowionym. Te dzikie przemieszczają się swobodnie. Te gospodarskie pasą się na łąkach zagrodzonych pastuchami. To dlatego na dobrym i przyjaznym dla zwierząt pastwisku rosną stare drzewa. Drobniejsze zadrzewione kępy też dają dobre schronienie przed żarem, ślepakami i końskimi muchami. Łąka jest zazwyczaj w takich miejscach wydeptana, uczerniona odsłoniętą ziemią, a na drzewach widać ślady czochrania. Konie trzymają się tu razem, bo w grupie łatwiej im oganiać się i bronić przed natarczywymi i kąśliwymi owadami. To dlatego zostawiano kępy zadrzewień pośród otwartych przestrzeni łąk.









    Kępy zadrzewień i stare pojedyńcze drzewa dawały też schronienie ptakom. Pożyteczne były i dla człowieka, który mógł w cieniu, pod osłoną drzew usiąść, odpocząć lub  zapatrzyć się w dal.
    Wiejski, podlaski pejzaż,ubożeje bez samotnych drzew, miedz, zadrzewień śródłącznych i śródpolnych. Znikają też z łąk krowy i konie. Pamiętajmy o tym, nie można równać wszystkiego do poziomu gruntu,  w przeciwnym wypadku gonitwa za dopłatami  zniszczy piękno podlaskiej wsi - piękno, które nadal jeszcze tu trwa. Przyjmujemy je za oczywiste i dane nam na zawsze, ale tak niestety nie jest. Trzeba o tym pamiętać.






piątek, 8 lipca 2016

Między niebem a ziemią.

Miedzy niebem a ziemią jest miejsce na życie. Mieszkam pod kopułą nieba, matka ziemia to moja podpora, a za odległym horyzontem skrywają się tęsknoty i nadzieje. Potrzebuję tej rozległej przestrzeni jak powietrza, bo tylko po niej można szybować swobodnie  i być unoszonym porywami wiatru. Mam wrażenie, że z każdym oddechem wchłaniam w siebie świeżość i moc prawie nieograniczonego przestworu kapickich łąk.  Czasem niebo wydaje się być zawieszone tutaj na tyle nisko, że wystarczy wyciągnąć w górę ręce, aby go dosięgnąć. Ktoś powie, że to tylko złudzenie, niemożliwe do praktycznej realizacji, ale czy taką miarą można traktować poezję. A przecież kapickie łąki zawieszone pod kopułą nieba to najczystsza poezja.



sobota, 2 lipca 2016

Letnich wędrówek ciąg dalszy - fotograficzny notes.

     Tym razem proponuję kontynuację poprzedniego postu. Na łąkach i w brzezinie nadal jest parno i gorąco. Ślepaki oszalały i niemiłosiernie tną wędrowca. Skwar i owady wyganiają z otwartych przestrzeni nawet zwierzęta. Najłatwiej zobaczyć sarny, inne spotkania stały się rzadsze. W takich warunkach najlepiej jest wyruszać w drogę jeszcze przed świtem lub późnym popołudniem. Uroku dodają poranne mgły i dobrze wysycone barwy. Poranki są wprawdzie piękne, ale wczesne i nazbyt krótkie, potem światło staje się jaskrawe.
     Środek dnia, samo południe, najlepiej przeczekać w cieniu, ograniczając wysiłek wykonywany pod gorącą nieosłoniętą kopułą nieba do niezbędnego minimum. Późnym popołudniem można znowu wyruszać w łąki, o ile tylko nie zanosi się na burzę, bo wtedy owady atakują szczególnie zawzięcie. Tutaj, na wsi, rytm dnia zależny jest od pory roku i pogody - skwaru, deszczu i wichury. Oblepiający letni żar przypomina o tym, podobnie jak gwałtowna burza.Człowiek zna tutaj swoje miejsce. Trwa, bo z jednej jest podobny do mocnego, zakorzenionego drzewa, wrosłego w tradycję i ziemię, z drugiej zaakceptował surowe warunki narzucane mu przez naturę. To trudne i męczące, ale miłość nie jest łatwa, a przecież kochamy matkę naturę.