Do Kapic zawitała zima. Huraganowy wiatr wywiał późną jesień. Teraz do monotonnej szarości ostatnich dni dołączyła biel. Mokry i wilgotny śnieg osiadł na przydrożnych łąkach, wierzbach, płotach i polnych drogach. Niebo pozostało szare, ale biel wprowadziła w prawie monochromatyczny pejzaż zatraconą pod zasnutym chmurami niebem przejrzystość. Uwidoczniły się zagubione pośród szarości czernie. Pejzaż zgrafizował się, a zużyte już barwy lata i jesieni zakryła biel zimy.
korzenie
OdpowiedzUsuńAch, poszedłbym tą drogą bez końca
Licząc gałęzie, licząc drzewa
Byleby nie zabrakło słońca
Byleby nie zabrakło nieba.
To nic, że wokół śniegu tyle,
Że chłód bije jeszcze od ziemi
Na cóż mi ludzie, na cóż chwile?
Wszak idę szukać swych korzeni...
Tak może być, dla mnie te drogi prowadzą do wnętrza duszy, w dodatku nigdy nie mają końca, a tajemnica zawsze jest zakryta. Bywa, że jest tuż, tuż, ale to tylko złudzenie.
UsuńPiękny wiersz, który nie wiedzieć czemu, przeczytałem w tej najodpowiedniejszej z chwil.
OdpowiedzUsuńTak, poezja trafia w chwilę.
UsuńPięknie...
OdpowiedzUsuńJestem rad jak mi się udaje zachować w kadrze choć cień tego kolorytu i nastroju jakim natura obdarowuje. Dziękuje za komentarz. Pozdrowienia. Igor
Usuń