niedziela, 23 lipca 2023

 Barwy, światło i łoś.

       Światło i jego barwa, przejrzystość powietrza i jego wilgotność, choć zmienne, istnieją w pejzażu tak samo jak łosie, brzozy, trawy i krzewy. Ich trwanie jest wprawdzie krótkie i kapryśne, ale jakże istotne dla fotografującego. To od nich, a nie od obecności łosia, zależy obraz, jego koloryt, nastrój, emocje jakie wywołuje i to w jakie rejony odczuć przenosi widza.  

      Trzy pierwsze zdjęcia zostały zrobione o poranku, ale już sporo po wschodzie słońca, w świetle jasnym, wyraźnym i oczywistym, ale jeszcze nie jaskrawym. 

 


 Następne trzy fotografie to już zupełnie inne klimaty. W trakcie tego spotkania z łosiem światło, jego barwa i natężenie zmieniało się szybko, od niebieskości nocy do czerwieni bardzo wczesnego poranka. Zmieniała się też przejrzystość powietrza. Nic nie było tu oczywiste, wyraziste i ostre na tyle, aby przytłaczało konkretem. Może jest tak, że właśnie w takie chwile bardziej sprzyjają refleksji i poezji niż te oczywiste.

 




 

 





 

3 komentarze:

  1. Tak. Ciągła pogoń za światłem, za warunkami fotograficznymi, za ostrością. Najważniejsze jednak u każdego przyrodniczego foto-łazika, aby w tej gonitwie nie zgubić sensu i zarazem celu samego w sobie - kontaktu z przyrodą, szczególnie tego o świcie. Spotkań ze zwierzętami, które nie każdemu i nie zawsze się trafiają. Serdecznie pozdrawiam Duch Kampinoskiej Puszczy

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda. Ciągła pogoń za warunkami i zdjęciami zabija poczucie jedności i radość z doświadczania natury. Warto powędrować dla samej wędrówki, bez zadania do realizacji na siłę. Właśnie wtedy zdarzają się cuda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpocząłem omyłkowo jako anonimowy. Dokończę jako autor posta. Takie bezinteresowne wędrowanie jest najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń