Zimą każde śródłączne rozlewisko ma swoją własną, historię spękania, roztapiania i zamarzania. To jak wygląda zależy od wahań temperatury, grubości lodowej pokrywy, głębokości wody pod nią zalegającej, zabarwienia rudy darniowej i wielu inne czynników. To dlatego na łąkach lodowa tafla zamarzając tworzy barwy i faktury nietrwałe, zmienne, nieprzewidywalne, nigdy takie same, zawsze niepowtarzalne i wyjątkowe.
Marcowy lód - jego barwy w olsie i w brzezinie:
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=7&detail=1917
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=7&detail=1924
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=7&detail=1926
niedziela, 29 stycznia 2017
czwartek, 19 stycznia 2017
Styczniowe łosie.
I znowu pokazuję łosie. Nie trzeba ich nawet za bardzo szukać, bo zima wygnała je z otwartych przestrzeni nadrzecznych łąk i z brzezin. Teraz jest ich pełno wokół wioski. Wyłaniają się z porannej mgły, wędrują oszronionymi łąkami, chowają się i żerują w sosnowych lasach. Tak, jak co roku tutejsza zima to czas łosi.
sobota, 14 stycznia 2017
Tęsknota za barwą i blaskiem.
Ociepliło się i przywiało chmury, skutkiem czego ostatnie dni to kwintesencja szarości z dodatkiem bieli. Blask i barwa powrócą pewnie wraz z mrozem i znowu będzie kolorowo, tak jak już tej zimy bywało.
P.S. Pierwsze zdjęcie zrobiłem zwyczajnie, pod światło, bez dodatkowych filtrów. Dwa ostatnie zdjęcia zrobione są z użyciem filtru zmiękczającego, co skutkuje wrażeniem rozproszenia światła i barwy. Ostrość przestaje być wtedy nachalnie natarczywa, a zdjęcia stają się jakby trochę pastelowe.
Link do zimowych styczniowych pejzaży 2017: http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=262
P.S. Pierwsze zdjęcie zrobiłem zwyczajnie, pod światło, bez dodatkowych filtrów. Dwa ostatnie zdjęcia zrobione są z użyciem filtru zmiękczającego, co skutkuje wrażeniem rozproszenia światła i barwy. Ostrość przestaje być wtedy nachalnie natarczywa, a zdjęcia stają się jakby trochę pastelowe.
Link do zimowych styczniowych pejzaży 2017: http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=262
niedziela, 8 stycznia 2017
Łoś, droga i krzyż - podlaskie klimaty.
Łoś to odwieczny podlaski wędrowiec. Jego lekko garbata, zwalista sylwetka wpisała się nieodłącznie w nadbiebrzański pejzaż. Można go spotkać pośród brzezin, sosnowego lasu, otwartych turzycowisk lub nadrzecznych trzcin. Czasami jednak przecina lub porusza się i człowieczymi drogami.
Podlaskie drogi, szczególnie te, wiodące ku wioskom zagubionym pośród łąk i brzezin, zachowały w sobie coś z czasów, w których bywało, że łosie i ludzie korzystali z nich wspólnie. Ruch na nich jest niewielki. Ludzie przemierzali te drogi nie tak często jak dzisiaj, a kiedy już decydowali się na podróż do pobliskiego miasteczka musieli mieć do tego istotny powód. Obecnie gnają i pędzą właściwie nie wiadomo po co. Wyobcowali się z tej przestrzeni tak dalece, że przestali już być jej częścią. Łosie zaś wędrują odwiecznie tak samo, nieśpiesznie, zgodnie z rytmami czasu i natury.
Przydrożne krzyże stawiano na Podlasiu przeważnie na rozstajach dróg i przy wjeździe do wiosek. Miały bronić ludzi przed zarazą, wojną, diabłami, złem i nieszczęściami.
Przydrożny krzyż i łoś spotkany na cichej i zaśnieżonej wiejskiej drodze, w tym samym miejscu i o tym czasie, to magia, która zdarza się tylko i wyłącznie na Podlasiu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)