Zima tego roku długo pozostawała nad Biebrzą. Jeszcze i teraz zalegają ostatnie już płaty śniegu.
Gwałtowne ocieplenie wytopiło już jednak praktycznie cały śnieg. Wybudziło też borsuka, który tak wygłodniał, że powracał do nory prawie w samo południe.
Kapickie żurawie przetrwały mrozy i śnieg, jaki zastały bezpośrednio po przylocie i teraz już ochoczo wypełniają przestrzeń dźwięcznym i przejmująco pięknym klangorem. Na tle wiosennych rozlewisk i wiejskich płotów ich przelot zachwyca rustykalnym urokiem.
Bociany zajęte są swoimi sprawami.
Pojawiły się również łabędzie krzykliwe, w towarzystwie gęsi.
Te białoczelne i zbożowe polecą oczywiście dalej. Kto ich na przelotach nie widział i nie słyszał, ten nie wie jakie to piękno.
A wszystko to wpisane w podlaski pejżaż, z brzozami i wierzbami w tle.
I tak spóźniona tego roku wiosna swoją eksplozją po raz kolejny ożywiła mój podlaski makrokosmos, moje miejsce na ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz