piątek, 18 stycznia 2019

Żurawie w czerwieniach i blasku wschodzącego słońca.

     Witam po długiej przerwie. Minęło już około ośmiu miesięcy od kiedy zamieściłem ostatni post. Przez ten czas nie zaprzestałem fotografowania, ale nie ciągnęło mnie do prowadzenia bloga. Ot, taka migracja wewnętrzna. Czasem tak trzeba. Zdjęć w archiwum nagromadziło w tym czasie się sporo, będzie więc w czym wybierać.

   Za oknem śnieg. Biel miesza się z szarością. Słońce schowało się za chmurami i skąpi swego blasku.

 Dla kontrastu odkładam zimową aurę na później i powracam do letniego, czerwcowego poranka. Za plecami pozostał zachód księżyca. Droga wiedzie prosto ku blaskowi wschodzącego słońca,  przez czerwienie i żółcie rozlane w przestrzeni pomiędzy łąkami i nadbiebrzańskim niebem. Wszystko wokół otula delikatna materia mgieł. Jest tak cicho, że własny oddech wydaje się być hałasem. Cisza otula tak jak mgła, wtedy nadlatują żurawie. W takiej ciszy i przestrzeni ich klangor brzmi szczególnie dojmująco i przenikliwie, zaś ich ciemne sylwetki, chociaż same w sobie niewielkie, przyciągają wzrok tak, że trudno go od nich oderwać.
    
    
   









6 komentarzy: