sobota, 27 kwietnia 2013

Olsy w czerwieniach.                      



     Piękno olsu jest trudne do uchwycenia, bo to, co oglądane i przeżywane na żywo, okiem, dla obiektywu okazuje się zazwyczaj za monotonne, zbyt jednostajne.W standardowym świetle i codziennym oglądzie nie pomagają próby wypłaszczania przestrzeni za pomocą teleobiektywu lub stosowanie szerokiego kąta dla wprowadzenia oddechu w kadr. Poszukiwanie pierwszego planu lub obiektu porządkującego przestrzeń i przełamującego monotonię olsu, też bywa niemożliwe do zrealizowania. Natura jednakże sama przychodzi z pomocą, miejsca widziane wielokrotnie zmieniają się w temat na fotografię, dzięki niespodziewanej zmianie jednego z elementów krajobrazu. 
Tak było z moimi spotkaniami z Orlim Grądem. Na wodzie pojawiła się rzęsa, którą niskie światło wyzłociło na kilka chwil, a to wystarczyło i do zachwytu i do fotografii.                                                           Podobnym zdarzeniom sprzyja czas zmiany pór roku i związana z tym zmienność aury. Na przedwiośniu topniejący szybko śnieg odsłania zabarwiony złotawo- czerwono lód. Podłoże brzozowego i olsowego lasu, zazwyczaj ciemne, przez kilka zaledwie dni, ożywia się kolorystycznie. Na lodzie utrzymuje się warstwa przeźroczystej wody z roztopionego śniegu, w której odbijają się drzewa i plamy błękitu - odbicie nieba w dnie lasu.
Kora brzóz nie zawsze bywa biała. Przybiera bowiem barwę padającego światła, o brzasku bywa różowawa, o wschodzie i zachodzie słońca czerwonawa. Czasem skośne, niskie światło poranka lub wieczoru zabarwia brzozy na żółto.  
Takie szczęśliwe dla fotografującego spotkania z pejzażem biebrzańskim okupione są godzinami spędzonymi w plenerze, brodzeniem kilometrami w torfie i wodzie oraz cierpliwym czekaniem. Zawsze jednak są niespodzianką i doświadczeniem piękna na długo pozostającym w pamięci. Połączenie w jednym wody, drzew i ich odbić oraz światła czyni biebrzańskie brzozy i olsy  czymś wyjątkowym.






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz