Olsy w czerwieniach.
Piękno olsu jest trudne do uchwycenia, bo
to, co oglądane i przeżywane na żywo, okiem, dla obiektywu okazuje się zazwyczaj
za monotonne, zbyt jednostajne.W standardowym świetle i codziennym oglądzie nie pomagają
próby wypłaszczania przestrzeni za pomocą teleobiektywu lub stosowanie
szerokiego kąta dla wprowadzenia oddechu w kadr. Poszukiwanie pierwszego planu
lub obiektu porządkującego przestrzeń i przełamującego monotonię olsu, też bywa niemożliwe do zrealizowania. Natura jednakże sama przychodzi z
pomocą, miejsca widziane wielokrotnie zmieniają się w temat na fotografię,
dzięki niespodziewanej zmianie jednego z elementów krajobrazu.
Tak było z moimi
spotkaniami z Orlim Grądem. Na wodzie pojawiła się rzęsa, którą niskie światło
wyzłociło na kilka chwil, a to wystarczyło i do zachwytu i do fotografii.
Podobnym zdarzeniom sprzyja czas
zmiany pór roku i związana z tym zmienność aury. Na przedwiośniu topniejący
szybko śnieg odsłania zabarwiony złotawo- czerwono lód. Podłoże brzozowego i
olsowego lasu, zazwyczaj ciemne, przez kilka zaledwie dni, ożywia się
kolorystycznie. Na lodzie utrzymuje się warstwa przeźroczystej wody z roztopionego
śniegu, w której odbijają się drzewa i plamy błękitu - odbicie nieba w dnie
lasu.
Kora brzóz nie zawsze bywa biała. Przybiera bowiem barwę
padającego światła, o brzasku bywa różowawa, o wschodzie i zachodzie słońca
czerwonawa. Czasem skośne, niskie światło poranka lub wieczoru zabarwia brzozy
na żółto.
Takie szczęśliwe dla fotografującego spotkania z pejzażem
biebrzańskim okupione są godzinami spędzonymi w plenerze, brodzeniem kilometrami
w torfie i wodzie oraz cierpliwym czekaniem. Zawsze jednak są niespodzianką i
doświadczeniem piękna na długo pozostającym w pamięci. Połączenie w jednym
wody, drzew i ich odbić oraz światła czyni biebrzańskie brzozy i olsy czymś wyjątkowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz