Wokół Kapic jest w tym roku dużo żurawi. Wprawdzie nadal są ostrożne, ale są trochę mniej płochliwe niż w uprzednich latach. Widać je blisko dróg, żerują prawie w wiosce. Są tutejsze, zadomowiły się nie tylko w kapickiej przestrzeni, ale także w moim sercu. Do ich przenikliwego klangoru chyba nigdy nie przywyknę. Pomimo tego, że słyszę go codziennie, zawsze przeszywa na wskroś. Budzi jakiś odwieczny zew, niewypowiedzianą tęsknotę, nienazwaną i przez to jeszcze bardziej dojmującą.
Żurawie to piękne ptaki,a na Twoich zdjęciach cudowne,z taką elegancją kroczą dumnie,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrzeba czasem poczekać i dłużej,aż podniosą głowy i zamiast tylko objadać się zaprezentują się w pełni. Warto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń