piątek, 21 czerwca 2013

Czerwcowe wyprawy bagienne - kontynuacja

    Powietrze na otwartych łąkach zazwyczaj jest gorące, duszne, nasycone wilgocią. Kępkowo - dolinowe podłoże wypełnione wodą chłodzi nogi wędrowca, ale równocześnie zasysa stopy grzęznące w torfie. W miejscach szczególnie podmokłych pojawiają się wysokie szuwary. Nad głową, na błękitnej kopule nieba, pasą się białawe baranki chmur. Pojedyńcze drzewa lub zwarte śródłąkowe kępy brzeziny,  wprowadzają w rozległą płaską perspektywę głębię. Śródbagienne grzędy czasami porasta las, w jego cieniach można schronić się przed skwarem i jaskrawością otwartych przestrzeni. Można też usiąść lub położyć się na suchym piasku wydmy i dać chwilę wytchnienia strudzonym nogom. Na niekoszonych jeszcze łąkach i wyrastających z nich grzędach,  kwiatowe dywany sycą oczy bajkowymi barwami.
 













       W południowym słońcu, na łąkach, drzemią łosie, sarny. Łąka pełna jest odgniecionych ciężarem zwierząt legowisk. Sarny nie są widoczne z daleka, zakrywa je bowiem wybujała roślinność, w ostatniej chwili podnoszą się i zrywają do ucieczki. Byka łosia można zauważyć wcześniej, czasem już z daleka widać wystające ponad poziom łąki, okryte jeszcze scypułem poroże. Taki zaspany i przytłumiony skwarem dnia łoś daje do siebie podejść nawet całkiem blisko. Dopiero, kiedy usłyszy plusk kroków stawianych w podmokłym podłożu, podnosi leniwie głowę, węszy i wypatruje źródła dźwięku. Podnosi się i oddala dopiero po chwili,  bez gwałtowności i paniki jelenia.











Żurawie nie pozwalają zbliżyć się do siebie nadmiernie, ale ich osadzone na wysokich i smukłych szyjach głowy wystają nad turzycowisko wyraźnie.


Wysoki do tej pory poziom wody utrudniał dostęp do tych bagiennych ostoi, otwartych i dostępnych tylko pieszo, w mozolnym i wytrwałym trudzie, krok po kroku. Wkrótce jednak woda opadnie na tyle, że bagienne łąki staną się przejezdne dla traktorów i zaczną się sianokosy. Kwiatowe dywany zostaną ścięte przez kosiarki rotacyjne, nisko przycięte łąki przestaną być schronieniem dla drzemiących na  nich  w samo południe łosi. Zwierzęta skryją się gdzieś w pobliżu przed okiem wędrowca, na tyle, że ściana gęstej lipcowej zieleni  zasłoni je skutecznie. Ponowna wyprawa na te same, ale już skoszone łąki, będzie już zupełnie inną w charakterze i nastroju podróżą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz