środa, 13 maja 2015

Dudek jak malowany.

Niedaleko mojego domu ma swoje gniazdo dudek. Czasami do mnie zalatuje. Tym razem jego odwiedziny były szczególne. Pojawił na tarasie, siadał na poręczy bujanego fotela, parapecie okiennym, brzozowych bierwionach. Próbował nawet sforsować okno i wlecieć do środka. Kiedy na krótko nieruchomiał, na tle drewnianej ściany, brzozowego drewna, żółtego szlabanka, tuż obok trzcinowego koguta, wyglądał tak, jakby był wyrzeźbiony z drewna i pomalowany kolorowymi farbkami.
Tego dnia powracał na taras trzykrotnie. Jego wizyta była  malowana ostrymi i czystymi barwami starych, wiejskich, tkanych lub ręcznie haftowanych makatek. Ptaki z wiejskich makatek zastygły jednak w  utrwalonym bezruchu, a mój dudek migotał ruchem, był darem chwili, czystą poezją życia. To o wiele więcej niż makatka lub fotografia, która pozostała po tym spotkaniu.









6 komentarzy: