niedziela, 1 grudnia 2013
Dom
Kiedy nocą wracam do domu od strony tarasu lub wpatruję się w otaczającą mnie wokół ciemność, sylwetki drzew, zarysy przedmiotów wtapiają się w czerń i stają się niewidoczne. Zatraca się też w mroku linia horyzontu, nie sposób oddzielić wzrokiem bezgwiezdnego nieba od ziemi po której stąpam. Stawiam kolejne kroki w ciszy, na pamięć. Pośród czerni widoczne jest tylko wnętrze parterowego pokoju, oświetlone delikatnym bocznym światłem i ledwo zarysowane fragmenty ceglanego tarasu. Drewniane ściany, fragment kominka, portret Majki namalowany na wieczku od starej przedwojennej bombonierki , wiekowy zegar wujka Maksa, przestrzeń wnętrza są jakby zawieszone w okalającym je bezmiarze czerni, makrokosmosie mroku. Mam wtedy wrażenie, że wpatruję się w przystań, do której mogę powrócić jak Odyseusz do Itaki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zbudowałeś dom jak poeta radził, nie na piasku, nie na skale tylko zacząłeś od dymu z komina...dym ów wyczernił Ci co blade i dopiero zimą jak rzekniesz - śnież padaju, śnież! ...obaczysz co ten dom ma; a ma uciech i tajemnic mnogo - zwanych miłością i jestestwem, wiem bo byłem , czułem i dotykałem, taki on ci jest ten dom, o każdej porze roku inny jako ptaki...tak i na niebie jako i na ziemi, Amen.
OdpowiedzUsuńJak poeta, bo wyrósł z marzeń i umiłowania nadbiebrzańskich przestrzeni. Pozdrawiam. Igor
Usuń"Niebo...wiesz...tak wielkie, że niemal definiuje pojęcie domu"
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, często mam w Kapicach takie odczucie.
Usuń