Samotne drzewa pięknie prezentują się wczesną wiosną, późną
jesienią lub zimą, kiedy nie są ukryte za miękką i niekształtną plamą zieleni.
Mgła, lub zimowa, surowa ascetyczna biel redukuje przestrzeń tła, czyniąc rysunek
konarów i gałęzi wyrazistszym. Listopadowy szron podkreśla białą kreską surową
ekspresję i indywidualizm rysunku koron śródpolnych drzew. W przestrzeni nadrzecznych lub śródpolnych rozlewisk trwają milcząco i godnie stare wierzby samotnice.
Zadziwiające jest to, że samotne drzewa zajmując fizycznie
tak niewiele miejsca, wypełniają swoją obecnością rozległą pustą przestrzeń,
niczym prastarzy słowiańscy bogowie. Nawet wtedy, gdy odwróci się od nich
wzrok, ich obecność jest nadal odczuwalna, są bowiem, jak kapłani w świątyni
matki ziemi, nadają gęstość ciszy, ożywiają pustać tchnieniem życia, a ich kruche
trwanie jest wyrazem surowego piękna natury.
Kiedy dopełnia się los samotnych drzew, umierają, ale jeszcze jakiś czas potem pełnią swoją wartę godnie, zanim upadną i powrócą do matki ziemi, aby włączyć się w cykliczne koło przemian. Obdarowują nas wtedy nostalgią i wzruszeniem, czyniąc pejzaż bliskim człowieczemu losowi.
P.S. Napisałem ten post, na pożegnanie mojej ulubionej przydrożnej wierzby, ściętej ręką praktycznego barbarzyńcy, zanim jej los dopełnił się.
Wierzby-samotnice...Uwielbiam je.
OdpowiedzUsuńZachwycam się Twoimi zdjęciami i przyrodą na nich uwiecznioną.
Życie tak blisko natury wciąż jest moim marzeniem.....
Pozdrawiam serdecznie, gratuluję i myślę, ze Ty, to TY? Ewka ze studiów:)
Dziękuję za komentarz. Tak, to ja. Pozdrawiam i zapraszam. Igor
OdpowiedzUsuń