środa, 23 kwietnia 2014
Kapickie safari - poranne żurawie.
Pisałem już o tym, że żurawie w Kapicach to widok o tej porze roku codzienny. Ich dźwięczny klangor słychać każdego ranka. Ich jesienny odlot jest jak pożegnanie roku, ich powrót to powitanie nowych nadziei. Bez obecności tych pięknych ptaków kapicka przestrzeń wydaje mi się pusta, czegoś jej brakuje. Pewnie tak jak powietrze drga od ich klangoru, tak i mnie porusza ten przenikliwy dźwięk.
czwartek, 17 kwietnia 2014
Bagno Ławki z łosiem wędrowcem.
Bagno Ławki to torfowisko niskie, niegdyś koszone ręcznie. Porastały je zbiorowiska turzycowo - mszyste, czyli mechowiska. Zdobiły je wysokie stogi siana. Obecnie stogów już nie ma. Otwarta i rozległa przestrzeń jednak jeszcze pozostała.
Adam Mickiewicz pisał w "Stepach Akermańskich":
"Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu."
Nie da się dosłownie zastosować tego opisu do Bagna Ławki, z uwagi na jego silne uwodnienie i wszechogarniającą płowość. Sonet ten oddaje jednakże dojmujące wrażenie przestrzeni i rozległości.
Po tym bagiennym "przestworze oceanu" żeglują i "brodzą" od wieków łosie. Przemierzają przestrzeń Bagna Ławki z lekkością i dostojnością przynależną im tylko. Kosiarzy, stogów i furmanek już nie ma. Zniknęły nieodwracalnie. Szkoda, bo wrastały w biebrzański pejzaż prawie tak naturalnie i łagodnie, jak łosie. Ratraki ze swoją brutalnością i brzydactwem ranią bagno, mielą i miażdzą torfowe podłoże. Nie da się o nich pisać wierszy, ani ich malować.
Łosie były i pozostały. Oby jak najdłużej.
Adam Mickiewicz pisał w "Stepach Akermańskich":
"Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu."
Nie da się dosłownie zastosować tego opisu do Bagna Ławki, z uwagi na jego silne uwodnienie i wszechogarniającą płowość. Sonet ten oddaje jednakże dojmujące wrażenie przestrzeni i rozległości.
Po tym bagiennym "przestworze oceanu" żeglują i "brodzą" od wieków łosie. Przemierzają przestrzeń Bagna Ławki z lekkością i dostojnością przynależną im tylko. Kosiarzy, stogów i furmanek już nie ma. Zniknęły nieodwracalnie. Szkoda, bo wrastały w biebrzański pejzaż prawie tak naturalnie i łagodnie, jak łosie. Ratraki ze swoją brutalnością i brzydactwem ranią bagno, mielą i miażdzą torfowe podłoże. Nie da się o nich pisać wierszy, ani ich malować.
Łosie były i pozostały. Oby jak najdłużej.
sobota, 5 kwietnia 2014
Kapickie Safari. Część druga.
Tym razem zamieszczam zdjęcia z marca i początku kwietnia, z nieodległych spacerów i samochodowych wycieczek po śródłącznych drożynach . Uzbierało się ich kilka, w sam raz na jeden wczesnowiosenny obszerny post.
Zdjęcie powyżej zrobiłem 13 marca. Zastanawia mnie, dlaczego gęsim stadom towarzyszą często rudle saren. Może ta swoista symbioza polega na tym, że płochliwe i ostrożne gęsi pełnią rolę czujnej straży, przez co dają sarnom poczucie bezpieczeństwa i pozwalają swobodniej skupić się na żerowaniu.
Łoś sfotografowany 10 marca na zalanych łąkach przy rzece Ełk.
Świt był tego dnia (02.04.2104) mroźny, taki ze szronem bielącym trawy, turzyce, płoty. Na wodzie utrzymującej się na zalanych łąkach utworzyła się cieńka warstwa lodu. Bataliony widoczne powyżej zobaczyłem dopiero chwilę po wschodzie słońca ( http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=212&detail=2756&offset=&order=0&sort=1 ). Skulone siedziały w oddali, wtopione w szarawo - zielone tło oszronionej łąki. Zanim zerwały się do lotu, aby ukazać się w pełnej krasie, musiałem trochę odczekać. Podchodzenie ich na otwartej przestrzeni nie miało sensu.
Żurawia zaskoczyłem, tak jak i on mnie na kapickich śródłącznych grzędach. Lecąc nad palikami ogrodzeń dobrze wpisał się w rustykalny pejzaż. (13.03.2014)
Te sarny zaskoczone były moim pojawieniem się od strony sosnowego lasu, którego ściana skrywała moją sylwetkę. Słyszały mnie i rozglądały się przez chwilę uważnie, po czym powróciły do żerowania.(30.03.2014)
Żurawie swoje tańce prezentowały w pochmurny i szary dzień. Widać je było z asfaltowej drogi prowadzącej do Kapic. (08.03.2014)
Ta para żurawi stała się już praktycznie codziennym elementem kapickiego pejzażu. Nie trzeba wsiadać w samochód, niekonieczne są wyczerpujące wędrówki po łąkach w ich poszukiwaniu, gdyż zamieszkały blisko i stołują się w samej wsi. Ich wdzięczny i dźwięczny klangor słyszalny jest bez oddalania się od domu, z tarasu. Czasami widać z okna, jak przechadzają się po nieodległym polu.
Dobrze jest dzielić przestrzeń z żurawiami, bocianami, sarnami, łosiami. Niektóre z nich widuję i słyszę codziennie, inne pojawiają się tylko na chwilę, przelatując lub przechodząc przez wieś lub pobliskie łąki. Ich obecność gdzieś w pobliżu jest jednak dla mnie znacząca i wyczuwalna. To, między innymi, dlatego kapicka przestrzeń jest dla mnie magiczna i piękna.
Zdjęcie powyżej zrobiłem 13 marca. Zastanawia mnie, dlaczego gęsim stadom towarzyszą często rudle saren. Może ta swoista symbioza polega na tym, że płochliwe i ostrożne gęsi pełnią rolę czujnej straży, przez co dają sarnom poczucie bezpieczeństwa i pozwalają swobodniej skupić się na żerowaniu.
Łoś sfotografowany 10 marca na zalanych łąkach przy rzece Ełk.
Świt był tego dnia (02.04.2104) mroźny, taki ze szronem bielącym trawy, turzyce, płoty. Na wodzie utrzymującej się na zalanych łąkach utworzyła się cieńka warstwa lodu. Bataliony widoczne powyżej zobaczyłem dopiero chwilę po wschodzie słońca ( http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=212&detail=2756&offset=&order=0&sort=1 ). Skulone siedziały w oddali, wtopione w szarawo - zielone tło oszronionej łąki. Zanim zerwały się do lotu, aby ukazać się w pełnej krasie, musiałem trochę odczekać. Podchodzenie ich na otwartej przestrzeni nie miało sensu.
Żurawia zaskoczyłem, tak jak i on mnie na kapickich śródłącznych grzędach. Lecąc nad palikami ogrodzeń dobrze wpisał się w rustykalny pejzaż. (13.03.2014)
Te sarny zaskoczone były moim pojawieniem się od strony sosnowego lasu, którego ściana skrywała moją sylwetkę. Słyszały mnie i rozglądały się przez chwilę uważnie, po czym powróciły do żerowania.(30.03.2014)
Żurawie swoje tańce prezentowały w pochmurny i szary dzień. Widać je było z asfaltowej drogi prowadzącej do Kapic. (08.03.2014)
Ta para żurawi stała się już praktycznie codziennym elementem kapickiego pejzażu. Nie trzeba wsiadać w samochód, niekonieczne są wyczerpujące wędrówki po łąkach w ich poszukiwaniu, gdyż zamieszkały blisko i stołują się w samej wsi. Ich wdzięczny i dźwięczny klangor słyszalny jest bez oddalania się od domu, z tarasu. Czasami widać z okna, jak przechadzają się po nieodległym polu.
Dobrze jest dzielić przestrzeń z żurawiami, bocianami, sarnami, łosiami. Niektóre z nich widuję i słyszę codziennie, inne pojawiają się tylko na chwilę, przelatując lub przechodząc przez wieś lub pobliskie łąki. Ich obecność gdzieś w pobliżu jest jednak dla mnie znacząca i wyczuwalna. To, między innymi, dlatego kapicka przestrzeń jest dla mnie magiczna i piękna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)