A kolory i światło też są delikatne i rozproszone. Szarości przechodzą o brzasku w delikatne róże, słoneczna tarcza przebija się blaskiem przez wilgotną zasłonę mgieł miękko, bez natarczywej jaskrawości. Trawy i turzyce bywają obielone szronem.
Mgła wraz ze wzrostem temperatury poranka i wznoszeniem się ponad linię horyzontu słońca powoli ustępuje, a z niej wyłaniają się ostre kontury dnia.
Coraz ostrzej, wyraźniej i dalej widać to, co wokół. Odsłaniają się ukryte dotąd za gęstą kurtyną mgieł tajemnice. Teraz trzeba zamienić się w oczekiwanie, unikać gwałtownego i natarczywego wdzierania się w misterium natury. Można wtedy wiele zobaczyć.
Klępa widoczna na zdjęciach poniżej spokojnie żerowała, po czym położyła się w trawie. Nie zorientowała się, że była obserwowana. Mogłem oddalić się nie burząc jej spokoju. Takie spotkania cieszą najbardziej.
Spotkanie koziołka lub saren, chociaż do rzadkości nie należy, to jednak miły podarunek od Pani Biebrzy. To, co zwykłe, też bywa piękne.
Na koniec, fotograficzny zapis ze spotkania, już za dnia, z łosiem jednorogim. Taki przypadek 06 października to widok zgoła niecodzienny.
Po raz kolejny pisałem o przechodzeniu nocy w dzień, ale narodziny jesiennego dnia to przeżycie do którego warto wracać. Proszę, nie lekceważcie jesiennych poranków i dni, spróbujcie powędrować przez nie sami.
Czas, gdy budzi się dzień jest magiczny. A aktualna, dosyć późna godzina wschodu słońca, pozwala wstać w miarę bezboleśnie ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Na otwartych przestrzeniach przebudzenie dnia jest jeszcze piękniejsze! Igor
Usuń