niedziela, 23 marca 2014

Bociani powrót - 23.03.2014

Dzień zaczął się bezchmurnie. Czerwona słoneczna tarcza zawisła nisko nad horyzontem, jednakże dość szybko zachmurzyło się. Zapowiadało się na szary i monotonny dzień bez istotnych wydarzeń. Około południa zaczęło nawet leciuteńko mżyć. W takiej scenerii do przydrożnego gniazda, widocznego z okna mojego domu, powrócił z dalekiej wędrówki bocian. Bociek posiedział chwilę, po czym poleciał i zabrał gałąź z sąsiedniego gniazda, którą starannie ułożył we własnym. Następnie poleciał na  łąki.
Zacząłem wypatrywać pozostałych, nie przyleciał przecież sam. Poinformowałem o bocianim powrocie znajomych, bo to przecież dobra nowina. Wymieniłem informacje o bocianach i dowiedziałem się, że w okolicach Sojczyna widziano na łąkach stado około 50 bocianów. Ruszyłem z nadzieją na ich spotkanie.
Zobaczyłem je na łąkach, tuż za wspomnianą wioską. Nie byłem ich jedynym obserwatorem, dołączyło bowiem do mnie kilka osób z pobliskich domów.
 Kobieta, która przyprowadziła dwójkę dzieciuków, chcących podejść bliżej do stada bocianów poprosiła dzieci, aby nie płoszyły ptaków i pozostały na miejscu, bo przecież "bociany muszą odpocząć i nabrać sił po długiej podróży". To jedno zdanie mówi wszystko o tym, jak te piękne ptaki wrosły w podlaską tradycję i kulturę. Ich powrót jest rokrocznie wyczekiwany i witany radośnie, bo przynosi wiosenne nadzieje.











P.S. Linki albumów bocianich z mojej strony fotograficznej:
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=161&sort=1 - nowiny z bocianiego gniazda
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=166&sort=1 - sianokosy biebrzańskie - Kapice
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=185&sort=1 - jesienne sejmiki bocinaie
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?album=184&sort=1 - impresje z bocianiego gniazda

środa, 19 marca 2014

Biały Grąd w zimowych błękitach, szarościach i bielach (09.03.2014)

Biały Grąd to o wiele więcej, niż tylko sucha grzęda pośród podmokłych rozległości nadbiebrzańskich łąk. Ciekawsza od niego bywa zazwyczaj prowadząca do niego groblą droga. Szczególnie piękna jest wtedy, gdy zima ustępuje miejsca wiośnie. Przybywa coraz więcej wody z topniejącego śniegu i lodu. Lodowa tafla utrzymuje się jeszcze przez kilka dni i podtrzymuje ciężar wędrowca . Z każdym dniem i każdym promieniem słonecznym jednak słabnie, a w wielu miejscach pęka i łamie się pod nogami. Dlatego idąc zalaną częściowo groblą trzeba iść ostrożnie, sprawdzając wytrzymałość lodowej tafli. Kiedy jest za  słaba na to, by utrzymać ciężar człowieka, trzeba rozbić uderzeniem pięty lód i dopiero wtedy  można stawiać kolejne kroki. Tam gdzie lód już zdążył się wytopić i odsłonił wodę przelewającą się przez wysłużoną groblę, wędrowiec przemierza rozlewisko brodząc czasami nawet i po biodra w wodzie. Idąc trzeba uważać na to, aby nie zejść z twardej i wyniesionej ponad rozlewiska grobli. Taka wyprawa wymaga wysokich gumowych butów, wytrwałości i rozkochania się w nadbiebrzańskim pejzażu, a wtedy wszystko staje się łatwe i ekscytujące.
 
 

Niebieska, niekiedy wręcz granatowa linia, to opisywana powyżej, przykryta wodą i lodem, droga. Jej zakrzywienie na zdjęciu wynika z zastosowania aparatu z funkcją zdjęć panoramicznych. Aparat był  umieszczony na statywie i obracany w trakcie fotografowania o około 120 stopni.


Na tym zdjęciu widać wodę i lód, skrywające pod sobą groblę idącą ku grądowi. Tym razem już bez zakrzywienia perspektywy.


Ta sama droga przez rozlewiska, z tym, że fotografowana w przeciwnym kierunku.


Zalane i pokryte jeszcze lodem turzycowe łąki okalające groblę.


  Z wieży widokowej na Białym Grądzie widać rozmarzniętą już i rozlaną Biebrzę tętniącą życiem o każdej porze roku.

P.S. Link do strony fotograficznej, do innych zdjęć z Białego Grądu:
http://iwaszko.fotopozytywy.pl/index.php?tag=51&offset=0&order=&sort=



środa, 12 marca 2014

Lecą gęsi...lecą.

Marcowe gęsi na przelotach zapowiadają wiosenne odrodzenie natury, przebudzenie ze snu i wyciszenia. Ich nawoływania wypełniają przestrzeń przejmującymi wibracjami. Gęsi to wędrowcy sunący licznymi kluczami pod kopułą nieba. Zbożowe i białoczelne pojawiają się jak nomadowie. Zatrzymują się nad Biebrzą  po to, aby posilić się i nabrać sił do dalszej wędrówki. Powrócą na krótko jesienią , potem  następną wiosną i tak przez kolejne mijające lata będę ich pilnie wypatrywał, witał i żegnał na przemian.

























wtorek, 4 marca 2014

Kapickie safari

 Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje zobaczyć wspaniałości natury otulonej łagodnym światłem wschodzącego słońca. Takim darem było dzisiejsze poranne kapickie safari. Świt był jasny, widoczność dobra. Powietrze było rześkie i chłodne. Lekki szron bielił trawy na łąkach. Brakowało tylko aktorów ubogacających ten pastelowy pejzaż swoją obecnością. Słoneczna tarcza była już zawieszona nisko nad horyzontem, kiedy jako pierwsze pojawiły się sarny. Ich sylwetki odcinały się wyraźnie od tła pobliskiego lasu, a delikatne jeszcze światło układało się na nich miękko i aksamitnie. Wokół słychać było żurawi klangor.
 Kawałek dalej, przez asfaltową drogę  prowadzącą z Kapic do Sojczyna przechodziły łosie. Kiedy usłyszały mój samochód nie uciekły, jak to one, ale przystanęły, aby rozejrzeć się i rozeznać w sytuacji. Dopiero po chwili nieśpiesznie udały się w dalszą drogę.
Potem spotkałem żurawie, ale na fotografowanie ich było zbyt daleko. Spotkanie z tymi pięknymi ptakami, o dźwięcznym i przejmującym głosie zawsze wprawia w drżenie moją duszę.
Słońce było już coraz to wyżej nad linią horyzontu i czas było wracać do domu. Powróciłem obdarowany  i nasycony pięknem i przestrzenią, które wdycha się na kapickich łąkach tak naturalnie jak powietrze.